piątek, 29 lipca 2016

Pies Bez Serca

Młodzieniec biegł przez noc.
Gorący pot ściekał mu po policzku, a jego oddech brzmiał jakby jego płuca miały zaraz wyskoczyć mu z gardła. Ciemniało mu w oczach od głodu oraz zmęczenia i wyglądał jakby lada chwila miał upaść. Ale nie dbał o to.
Stawiał krok za krokiem najszybciej jak mógł, mimo że czuł jakby jego kończyny miały zaraz odpaść. Dla owego młodzieńca, znanego jako Akutagawa Ryuunosuke wśród swoich rówieśników, czasu było coraz mniej.
Akutagawie przyszło do głowy, że równie dobrze może zginąć, dotarłszy do końca drogi.

Akutagawa był jednym z tych osieroconych dzieciaków, które swoim domem uczyniły drogę prowadzącą ze slumsów.
Mieszkał z nimi, około ośmiorga dzieci w takiej samej sytuacji jak on, na polach.
Mówili o nim źle, dziewczęta i chłopcy w jego wieku, będący jego kompanami. Kryjąc się za dłońmi szeptali do siebie... "On nie ma uczuć."
Nie ważne czy spał na twardej ziemi zaułka, czy uczestniczył w rzadkiej uczcie, czy był bity przez dorosłego aż nie był w stanie ustać na nogach, nawet najmniejszy cień emocji nie padł na jego twarz. Wpatrywał się jedynie w pustkę oczami jak czarne dziury bez dna. Widząc go takim wielu dorosłych również mamrotało, "To diabelskie dziecko nie ma serca."

Jednak w zamian za brak serca Akutagawa posiadał tajemniczą umiejętność.
Odzież, którą Akutagawa nosił na sobie zmieniała kształt w zależności od jego woli. Czasem brzeg jego ubrania był dzikim kwiatem, a czasem śmiercionośnym ostrzem. "Moc Kontrolowania Ubrań"...  Oto dar, który otrzymał Akutagawa.
Mimo, że był to specjalny dar, nierzadko znajdowały się podobne w tym przeklętym mieście.
Był to czas, w którym mężczyźni nosili karabiny maszynowe, zdolne pluć ogniem i wyrzucać materiały wybuchowe, które mogły wysadzić cały budynek. W Yokohamie, mieście okrytym ciemnością i rojącym się od zdradliwych, żądnych krwi demonów, zdolność kształtowania ubrań ledwie mogła uchodzić za dostateczną.
"Jaki można mieć pożytek ze zwykłej sztuczki jak kontrolowanie swojego ubrania?" Dorośli, którzy dowiadywali się o jego mocy spoglądali na nich z góry z tymi słowami.
Jednak towarzysze chłopca wiedzieli lepiej. Chłopcy i dziewczęta którzy dzielili z nim posłanie wiedzieli aż za dobrze, że nie należy bagatelizować mocy Akutagawy.
Dzięki jego zdolności, jego ubranie mogło przemienić się w ostrze tak duże jak samo ubranie. Każdy, kto podszedł zbyt blisko mógł łatwo zastać swoje gardło otwarte na oścież. Ponadto, jako że żadne emocje nie pokazywały się na twarzy Akutagawy, niemożliwe było dostrzeżenie jego morderczych zamiarów. Nie raz i nie dwa odzież Akutagawy otworzyła krtanie złodziei, którzy chcieli okraść dzieci.
Cicho i bezdusznie rozdzierał każdego intruza na ich terytorium na strzępy. Z tego powodu nadano mu przydomek "Cichego Wściekłego Psa". Nie warczał aby zastraszyć ani nie wył aby dać przeciwnikowi znać, że rozpoczęła się walka. Zauważali go dopiero, kiedy już zagłębił zęby w ich gardłach. Zaprawdę, taki wściekły pies dużo bardziej przerażający niż ten, który warczy. Ludzie przez zachwyt i strach przed jego umiejętnością nadali mu to drugie imię.

Mimo wszystko, chłopiec wciąż był tylko chłopcem. Akutagawa nigdy nie miał silnego ciała, a z męczącym go głodem i przenikającym do kości zimnem przez życie na zewnątrz oraz naturalnie niski wzrost, był wychudzoną zjawą. W końcu jego sytuacja nie różniła się od ośmiu towarzyszy z którymi mieszkał. Cała dziewiątka kuliła się i opiekowała sobą nawzajem.

Jednak to była już przeszłość, bez dalszego zastosowania.
Powodem, dla którego Akutagawa w tym momencie biegł, byli jego towarzysze.
Wszyscy zostali zabici.
Znał sprawców. Była to niewielka, uzbrojona organizacja kryminalistów, która przydryfowała z Zachodu. Choć nazwanie ich zbrojną organizacją było raczej przesadą. Byli zaledwie wyjętymi spod prawa piratami, kursującymi między portem a slumsami i atakującymi nielicencjonowane łodzie. Mimo, że byli nowi w tych stronach, udało im się porozumieć z lokalną Portową Mafią, stając się poddańczą organizacją w zamian za prawo pobytu w tym rejonie.
Nikt nie powinien być na tyle szalony, aby przypuścić atak na organizację znajdującą się pod protekcją Portowej Mafii, która rządziła nocą w Yokohamie.

Przez czysty niefart towarzysze Akutagawy podsłuchali czas i miejsce ładunku, który Portowa Mafia chciała wysłać swoim podwładnym. Bojąc się, że informacja zostanie przekazana władzom, zbóje wyniuchali kryjówkę Akutagawy i jego towarzyszy i zatłukli wszystkich tam obecnych na śmierć.
Dzięki swojej młodszej siostrze, Akutagawie udało się wydostać i uciec. Był ranny, a była to rana która normalnie uziemiłaby go na miesiąc aby się zagoić... jednak jakimś cudem krok Akutagawy był lekki jak biegł.
Chłopcy złożyli przysięgę: "Jeśli ktokolwiek skrzywdzi kogokolwiek z naszych, pójdziemy im się za to odpłacić razem." To była przysięga, która trzymała ich razem, choć słabych i uciśnionych.
Ale to nie był jedyny powód lekkości kroku Akutagawy.
Było też coś innego.
Paliło jego serce, stawiało włosy dęba i pulsowało w nim tak mocno, że wydawało mu się jakby miało zaraz wypełznąć mu z gardła.
Nienawiść.
Była to pierwsze uczucie, jakie Akutagawa odczuł w życiu.
Nawet jeśli miałby utonąć w Piekle na końcu tej ścieżki, Akutagawa parł z zapałem na przód. Biegł przed siebie, niezachwiany. Pojedyncze ostrze wymierzone prosto w gardło jego wrogów. Napędzany swoją nienawiścią.
Czuję nienawiść.
Nie jestem już psem.
Stałem się istotą ludzką z własnymi uczuciami.
Teraz musiał jedynie dopełnić swojej zemsty.
Miał jakieś pojęcie, gdzie mogli się pojawić. Byli w drodze do miejsca planowanej transakcji.
Była tylko jedna rzecz, która napawała go niepokojem.
Jeśli kryminaliści mieli okazję spotkać się i połączyć siły z Portową Mafią w miejscu transakcji, będzie za późno. Akutagawa nie miał siły stawić czoła tak wielkiej sile.
Dlatego, aby wypełnić swoją zemstę, musiał upewnić się że dorwie ich zanim dotrą na miejsce.
Mógł być "Cichym Wściekłym Psem", ale nie było możliwości aby był zdolny osiągnąć swoją zemstę stając przeciwko morderczej potędze Portowej Mafii. Zestrzeliliby go, zanim byłby w stanie użyć swojej umiejętności.
Musiał więc się spieszyć. Do transakcji zostało niewiele czasu.
Akutagawa biegł przez las. Popielato-srebrny dym i odległe dźwięki gwizdków parowych kierowały nim kiedy biegł.

Nie bał się śmierci.
Myślał, że może nawet w Piekle życie byłoby lepsze niż tu.
Nie bał się też bólu związanego ze śmiercią.
W końcu życie w takim stanie było cierpieniem samym w sobie.
Życie dniami bez porządnego jedzenia, zapełnianie brzucha zielskiem z pól.
Budzenie się pod zachmurzonym niebem po to tylko, aby zobaczyć że przyjaciele z którymi spał tej nocy umarli bez słowa we śnie.
Akutagawa nie wiedział, czy wierzy w Piekło, ale jeśli takie miejsce istniało, czuł że nie różniło się zbytnio od tego.
Niewyobrażalny dół, gdzie nie sięgało słońce. Ci, którzy próbowali zajrzeć tam dla kaprysu widzieli tylko ciemność. Tak głęboką, że nic nie docierało do ich oczu.
Nie wiedząc kogo obarczyć winę czy nienawiścią. Nie wiedząc do kogo zwrócić się o pomoc. Jedynie żyjąc dzień za dniem, akceptując rzeczy, które się dzieją bez słowa. W takim miejscu wydawało się niemożliwe aby jakiekolwiek ludzkie emocje mogły zapuścić korzenie i zakwitnąć w czyimkolwiek sercu.
Jaki jest sens naszego życia?
Kiedyś zapytał o to podróżników z tego miejsca.
Nie mieli dla Akutagawy żadnej odpowiedzi.
Dlaczego muszę dalej ciągnąć to życie?  Mimo że poszukiwał jakiegokolwiek ułamka prawdy jako odpowiedzi, nie znalazł nic.

A teraz, Akutagawa myślał.
Nawet jeśli byłby w stanie dokonać swojej zemsty na piratach, Portowa Mafia z pewnością dokonałaby swojej własnej zemsty na nim.  Portowa Mafia miała złą sławę przez okrucieństwo swoich odwetów.  Nawet jeśli uciekłby do innego kraju, wytropiliby go aż nie zostanie wyeliminowany.
Ale zawahał się.
Nawet jeśli uda mu się zatopić zęby w jednym wrogu, zobaczy jak jego brudne kości zostają rzucone w ogniste głębiny Piekła.
Taka była głębia zemsty, którą Akutagawa chciał osiągnąć.
Była to zemsta za jego całe życie.
Ale... To życzenie nie zostanie spełnione.
W momencie, w którym Akutagawa dotarł na na miejsce transakcji, dotarło do niego, że to życzenie na zawsze pozostanie poza jego zasięgiem.
Piratów nigdzie nie było.
Była tylko jedna osoba...
"Piękna noc, nieprawdaż?"
Pojedyncza sylwetka stała stała między drzewami na ścieżce.
Chude ciało odziane w czerń. Bandaż obwiązany wokół potarganych włosów. Czerwonawo-brązowe oczy które wydawały się jednocześnie kpiące i znudzone ogółem istnienia.
Stał tam samotny młodzieniec.
"Co... co do diabła..."
Na widok stojącej przed nim figury Akutagawa cofnął się o krok. Młodzieniec zauważył. Akutagawa zamarł.
Ale to nie młodzieniec zatrzymał go wpół kroku.
Były to porozrzucane zwłoki sześciu piratów leżące u jego stóp.

Było jasne, że byli wszyscy martwi. Wszyscy członkowie grupy, na której Akutagawa miał odcisnąć swoją zemstę.
Krwawili i umarli. Strach i rozpacz były wciąż widoczne na ich twarzach.
A nad ich martwymi ciałami, nonszalancko spoglądając na swoje paznokcie, stał młodzieniec.
Czy to on ich zabił?
Nie, nie wygląda jakby miał przy sobie jakąkolwiek broń.
W porównaniu z nim, każdy z sześciu trupów był uzbrojony w pistolet automatyczny. To niemożliwe, aby jeden nieuzbrojony napastnik był w stanie pokonać tak dobrze uzbrojoną grupę. To nie byłaby robota człowieka.
Wobec tego, być może, ta osoba była demonem.
- Przedstawmy się. - powiedział nagle młodzieniec. - Jestem Dazai. Dazai Osamu z Portowej Mafii.
Dazai
Akutagawa poczuł dreszcze, jakby kawał lodu ześlizgnął się do jego brzucha.
Czarne włosy z bandażem i imię Dazai. To może być jedynie demoniczny geniusz partyzanckiego oddziału Portowej Mafii. Plotkowano, że nie zawahałby się zabić własnych rodziców, gdyby stanęli mu na drodze. W rzeczy samej, być może nawet bóg nie byłby zdolny stanąć mu na drodze. Mówiło się też, że był jednocześnie opanowany i niesamowicie brutalny.  Był jednym z najbardziej przerażających mężczyzn w Yokohamie.
A jednak ten "mężczyzna" nie mógł być więcej niż o rok starszy od Akutagawy.
- Jestem-
Akutagawa otworzył usta aby przemówić, ale Dazai przerwał mu od razu podniesioną dłonią.
- Wiem kim jesteś. Akutagawa-kun, zgadza się? Czekałem na ciebie.
On czekał?
Akutagawa nie był w stanie ogarnąć tej sytuacji. Dlaczego ktokolwiek z Portowej Mafii, organizacji ukrytej wśród najgłębszych cieni kryminalnego świata, miałby na niego czekać? A ponad to, dlaczego mieliby wymordować organizację, która znajdowała się pod ich ochroną? Tych, których Akutagawa powinien był zabić, powinien był zaspokoić swoją żądzę zemsty...
- Dlaczego ich zabiłeś? - głos Akutagawy zabrzmiał jak niski warkot.
- Chciałeś ich zabić, prawda? - młodzieniec uśmiechnął się blado do Akutagawy. - Dlatego tutaj przyszedłeś. Dla kogokolwiek planującego zasadzkę w drodze na miejsce transakcji ta konkretna ścieżka byłaby idealna.
Dazai kontynuował bez przerywania.
- Ci ludzie, którzy należeli do jednej z naszych poddańczych organizacji, wymordowali garstkę dzieciaków aby powstrzymać je od wydania informacji, którą przez przypadek posiadły. Ale pozwolili jednemu z nich uciec. Tak przynajmniej donosiły raporty. Reszta to już tylko kwestia mojej własnej logiki. Czy dzieciak który uciekł przybiegnie się zemścić? A jeśli będzie chciał się zemścić, to oczywiście będzie musiał użyć zasadzki. Ponadto, jeśli ktoś chciałby zaskoczyć tych mężczyzn w ich drodze do miejsca transakcji, nie ma lepszego miejsca niż to. Cienie i mgła by cię osłoniły, drzewa zapewniłyby ci ochronę przed pociskami. Powinieneś być w stanie zdjąć przynajmniej czterech, a jeśli masz szczęście to wszystkich sześciu. W zamian za własne życie, rzecz jasna.
Było dokładnie tak, jak Dazai mówił. Jednak największe pytanie Akutagawy wciąż pozostawało bez odpowiedzi.
Dlaczego Portowa Mafia zabiła własnych podwładnych?
Jakby wyczytując pytanie z jego twarzy, Dazai kontynuował.
- Szczerze powiedziawszy, zostałem dzisiaj awansowany. Zrobili ze mnie jednego z Członków Wykonawczych. Cóż, tak naprawdę to tylko tytuł który mi przykleili, oznaczający że moje obowiązki i inne irytujące rzeczy z tym związane się pomnożyły...
Portowa Mafia była kontrolowana przez pięciu Członków Wykonawczych.  W półświatku Yokohamy mieli oni tyle władzy, co członkowie parlamentu kierujący krajem. I ten młodzieniec stojący przed Akutagawą, niewiele starszy od niego, był jednym z nich. Jeszcze nigdy nie słyszał o czymś takim, jak Członek Wykonawczy który nie jest na tyle stary aby pić.
Jak utalentowany, czy też raczej jak bezwzględny musiał być, aby wspiąć się po szczeblach władzy Wykonawczej w tak młodym wieku?
- Ale są też plusy tego tytułu. Członek Wykonawczy ma prawo przyjąć jakiegokolwiek ucznia, jakiego sobie zażyczy.
Ucznia?
Przyjąć?
Co ten chłopak mówił?
- Pytałeś czemu zabiłem tych ludzi, prawda? Proste, to mój prezent dla ciebie. Nie wyglądasz na kogoś, kogo można kupić pieniędzmi czy statusem, więc pomyślałem że taki rodzaj zapłaty przyciągnie twoją uwagę.
Akutagawa nie wiedział czemu, ale poczuł mrowienie całego ciała. Nie mógł zrozumieć, o czym ten chłopak mówił. Nie powinien słuchać. Ten chłopak to szatan. Nie powinien słuchać...
- Chcę namówić cię na dołączenie do Portowej Mafii.
W momencie, w którym słowa te opuściły usta Dazaia, Akutagawa wyskoczył do przodu niczym nóż sprężynowy.
Przechylił swoje ciało do sprintu, pokonując leśną ścieżkę jak podmuch wiatru. Nie dał swojemu przeciwnikowi czasu na reakcję. Do tej pory w swoim życiu Akutagawa nigdy nie spotkał wroga, który byłby w stanie przeżyć jego pierwszy atak, wykonany bez najmniejszego śladu morderczych zamiarów, które mogłyby ostrzec jego cel.
Akutagawa zmienił własny rękaw w szerokie ostrze i pchnął nim gardło młodzieńca bez najmniejszego wahania.
- Nie najgorzej. - powiedział cicho Dazai.
Akutagawa był oszołomiony. Był pewien, że chłopak powinien zginąć. Jednak jego ostrze rozpłynęło się jak mgła w miejscu, w którym powinno zetknąć się z szyją chłopaka.
To nie była jedyna rzecz, która go przeraziła. Dazai nie ruszył sie ani o krok z miejsca, w którym stał kiedy Akutagawa rzucał się do ataku. Wyraz jego twarzy również nie zmienił się ani o włos.
Nie ważne kto, każde żywe stworzenie okazałoby jakąś reakcję obronną na nagłe pchnięcie ostrzem w ich kierunku.
Ale te oczy... czerwonawo-brązowe, na wpół rozbawione, na wpół znudzone światem w ogólności... nawet nie drgnęły widząc nadchodzący atak.
On wiedział.
Wiedział, że Akutagawa zaatakuje. Wiedział, że ostrze utworzone za pomocą dziwnej mocy zostanie wycelowane w jego własne gardło.
Akutagawa czuł się, jakby jego wszystkie myśli zostały wyłożone jak na tacy pod tym spojrzeniem. Mimowolnie postąpił o krok do tyłu. Czuł się przytłoczony samą obecnością tego delikatnego z wyglądu chłopca. Wszystkie instynkty biły na alarm w jego głowie.
Ten chłopak nie został Członkiem Wykonawczym Portowej Mafii bez powodu, ani przez czyjś kaprys. W istocie, nawet ten tytuł nie był w stanie wyrazić, jak przerażający był.
Ten chłopak był groźny. Zbyt groźny.
- ...Jak ich zabiłeś?
Akutagawa dał radę słabo wydukać pytanie.
- Zabiłeś sześciu uzbrojonych mężczyzn. Jak?
- Wywołałem niewielki dysonans między nimi. - powiedział Dazai lekko, jakby to było nic.
Akutagawa wierzył, że ten chłopak jest diabłem.
Ale był w błędzie. Bowiem on już dawno przerósł diabła.
- Słuchaj mnie. Nie będę miał ci za złe, jeśli odrzucisz moją ofertę. Nawet jeśli powiesz "nie", dam ci wystarczająco pieniędzy na wyprawienie twoim przyjaciołom porządnego pogrzebu, oraz zapewnienie tobie i twojej siostrze dobrobytu do końca waszych dni. I obiecuję, że nie więcej do ciebie nie podejdę.
Głos Dazaia był cichy, ale jego słowa odbijały się echem w zagajniku.
- Ale jeśli jesteś gotów zaakceptować, spełnię twoje każde pragnienie. Oczywiście, nie będzie to prosta droga. Nie mam zamiaru dawać ci forów. Czeka cię piekło, od którego zatęsknisz jeszcze do tych dni, kiedy zdychałeś z głodu na ulicy. Ale jeśli jesteś wystarczająco zdeterminowany, aby podążać tą ścieżką...
Oczy Dazaia...
Z bliska widział, że jego oczy były bezdenne.
Były to oczy, które mogły spojrzeć przez wszystko na wskroś. Bóstwa i demony uciekałyby od tych bezdennych oczu.
On widział wszystko. Akutagawa czuł, że nawet słowa które miał wypowiedzieć nie mogły uciec przed wzrokiem Dazaia.
- Czy jest coś, czego pragniesz? - zapytał Dazai.
Pytanie odbiło się echem w sercu Akutagawy i pojedyncza odpowiedź wypłynęła na powierzchnię. Coś, czego chciał. Pragnienie jego serca.
Dno dna.
W świecie będącym dnem dna było to życzenie, które nigdy nie mogło być zrealizowane...

Akutagawa musiał wydusić słowa ze swojego suchego, drżącego gardła.
- Chcę znaleźć powód... sens mojego życia.
- Dam ci go.
Słysząc te słowa, Akutagawa poczuł, jak w jego sercu budzi się nowe uczucie.
Jeśli nienawiść, którą czuł wcześniej, była jego pierwszym, to to było drugie odrębne uczucie, które odczuł w całym swoim życiu. Było ono jednak zupełnie nieporównywalne do wcześniejszej nienawiści. Było to uczucie przekraczające jego najśmielsze wyobrażenia.
Głęboki szacunek.
Głęboki szacunek, który czuje się dla swojego mentora.
Czuł, że ten chłopak, zarówno bóg jak i demon, był jego nauczycielem, jego mentorem.
- Jak brzmi twoja odpowiedź? - zapytał Dazai.

Zamiast ubierać swoją odpowiedź w słowa, Akutagawa zawył.
Wył do nieba, jego głos przecinający mgłę i odbijający się echem w niebiosach.
Był to lament.
Wył za swoich towarzyszy, którzy zginęli nie znajdując mentorów, nie znając nawet znaczenia swoich żyć.
Chłopiec, którego nazywano "Cichym Wściekłym Psem", chłopiec bez uczuć, wysłał w przestworza lament, którego większość nie byłaby w stanie wygłosić przez całe życie.
- Dobra odpowiedź. - uśmiechnął się Dazai.
Postąpił krok do przodu. Zdejmując swój własny czarny płaszcz, owinął go wokół ramion wyjącego Akutagawy.
To wycie zwiastowało narodziny Akutagawy Ryuunosuke, użytkownika Umiejętności który, cztery lata później, będzie służył jako dowódca Partyzanckiego Oddziału bezpośrednio pod rozkazami Bossa. Akutagawa Ryuunosuke, Czarny Pies Plagi trzymany przez Portową Mafię, przed którym drży cała Yokohama.


=====
Panie i panowie, w Wasze ręce oddaję krótką nowelkę "The Heartless Dog", pochodzącą z dodatku do 6 tomu mangi Bungou Stray Dogs. Moja historia z tą mangą ciągnie się dość długo, ale każdemu kto polubił anime serdecznie ją polecam.
Bez dalszego ociągania, mam nadzieję, że tłumaczenie przypadło Wam do gustu c: Tłumaczenie, na którym się bazowałam można przeczytać TUTAJ.
Do następnego razu.

1 komentarz:

  1. Bądź pozdrowiony, drogi Herosie!
    W imieniu całego zastępu informuję o dodaniu Twojego bloga do Nieba!
    Pozdrawiam, dziękuję za zgłoszenie i życzę, aby Twój blog wzniósł się na wyżyny blogosfery.

    OdpowiedzUsuń